Poseł do flamandzkiego parlamentu Chris Janssens z Interesu Flamandzkiego (Vlaams Belang) skrytykował ostatnie działania Unii Europejskiej wobec Polski. Zdaniem polityka, rząd Beaty Szydło został wybrany demokratycznie, natomiast relacja Brukseli może być związana z pierwszym po 1989 roku brakiem lewicowej reprezentacji w Sejmie.
Janssens w trakcie swojego wystąpienia stwierdził, że po raz pierwszy po 1989 r. w Polsce jednej partii udało się uzyskać samodzielną większość w demokratycznych wyborach, a dodatkowo w parlamencie nie znaleźli się przedstawiciele lewicy. Stąd może brać się nagonka Brukseli na rząd Prawa i Sprawiedliwości, prowadzona przez socjalistyczno-liberalnych przywódców Unii Europejskiej. Działacz Interesu Flamandzkiego uważa, iż rząd Beaty Szydło padł ofiarą oszczerczej kampanii i histerii zachodnioeuropejskich polityków, w tym Guya Verhofstadta z partii flamandzkich liberałów.
Swoje wystąpienie Janssens wygłosił w trakcie spotkania polskiego ambasadora Artura Harazima z komisją spraw zagranicznych flamandzkiego parlamentu, które poświęcone było ostatnim zmianom w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych. Flamandzki nacjonalista zasugerował, iż polski dyplomata powinien zostać przeproszony, ponieważ zajmowanie się tematem Polski przez specjalną komisję we flamandzkim parlamencie było absurdem. Zdaniem Janssensa, rząd Szydło ma demokratyczny mandat większości Polaków, stąd Belgia nie powinna pouczać naszego kraju w kwestiach demokracji. Zwłaszcza, że jego partia mimo poparcia sporej części społeczeństwa sama ma problem z dostępem do mediów.
Polityk VB zauważył również, że zdecydowana większość mieszkańców Flandrii opowiada się przeciwko przyjęciu większej liczby imigrantów, jednak ich wola jest lekceważona przez polityków, co ma niewiele wspólnego z demokracją. Janssens uważa więc, iż prędzej flamandzki parlament powinien zająć się sprawą wolności słowa w Niemczech, gdzie tuszowano informacje na temat sylwestrowych ataków na niemieckie kobiety w Kolonii.
Źródło: Interes Flamandzki