Blisko półtora tysiąca węgierskich nacjonalistów przeszło w niedzielę ulicami Budapesztu, aby uczcić kolejną rocznicę Traktatu w Trianon, który w czerwcu 1920 roku pozbawił Węgry dwie trzecie terytorium sprzed I wojny światowej. Organizatorzy podkreślali, że w ciągu szesnastu lat od czasu pierwszej rocznicowej demonstracji udało się praktycznie w całości wyeliminować wszystkie jawnie anty-węgierskie ugrupowania.
Po raz szesnasty demonstrację upamiętniającą podpisanie Traktatu w Trianon zorganizował Ruch 64 Komitaty (Hatvannégy Vármegye Ifjúsági Mozgalom, HVIM), a tym razem młodym nacjonalistom udało się zgromadzić na swojej demonstracji blisko półtora tysiąca osób. Manifestacja tradycyjnie przeszła przed ambasadami państw ościennych, czyli Serbii, Rumunii i Słowacji, które zajmują obecnie część terytoriów utraconych przez Węgry po I wojnie światowej.
Były szef HVIM, wiceprezes Jobbiku i burmistrz Ásotthalom László Toroczkai powiedział, że zamiast pogrążać się w rozpaczy, węgierscy nacjonaliści podjęli dalszą walkę i dzięki niej w ciągu ostatnich szesnastu lat właściwie udało się wyeliminować z przestrzeni publicznej wszystkie jawnie anty-węgierskie ugrupowania. Obecnie istnieje więc narodowy konsensus wokół Traktatu w Trianon, który jest uznawany przez Węgrów za dokument determinujący do dzisiaj życie kraju.
Toroczkai stwierdził jednocześnie, że Węgrzy są ostatnimi bojownikami ruchu oporu w Europie, dlatego w porównaniu do niemal martwej Europy Zachodniej należy chronić własne granice. Obecny przewodniczący HVIM Béla Incze uważa za to, że Traktat w Trianon nie jest przeszłością, stąd należy dalej uznawać go za niezwykle szkodliwy dla kraju. Boglárka Buka z HVIM w Serbii przypomniała natomiast historyczne aspekty dotyczące okrojenia węgierskiego terytorium.
Gyula György Zagyva, honorowy przewodniczący HVIM, przemawiając przed rumuńską ambasadą mówił o dwóch działaczach swojej organizacji, którzy zostali w ubiegłym roku aresztowani przez tamtejsze służby specjalne za rzekome planowanie zamachu terrorystycznego. Dodatkowo nic w tej sprawie nie zrobiły obecne węgierskie władze, które podobnie jak Unia Europejska są bierne wobec przypadków łamania praw mniejszości narodowych.
Gergely Dobay z HVIM na Słowacji krytykował natomiast bierność węgierskiego społeczeństwa, które jego zdaniem często jest szczęśliwe jedynie z powodu pełnej lodówki i telewizora w pokoju, co może mieć zgubne konsekwencje w przyszłości. Nacjonalista mówił także o sytuacji Węgrów na Słowacji oraz działaniach tamtejszego rządu, który realizuje poważne inwestycje infrastrukturalne łączące zachód i wschód kraju, ale pomija przy tym południowe tereny Słowacji zamieszkiwane właśnie przez węgierską mniejszość.
Źródła: Alfahir.hu.