Przewodnicząca francuskiego Frontu Narodowego i kandydatka w wyborach prezydenckich, Marine Le Pen, skrytykowała amerykański atak na syryjską bazę wojskową. Jej zdaniem amerykański prezydent Donald Trump próbuje odgrywać rolę „policjanta świata”, co jak dotąd w przypadku Stanów Zjednoczonych kończyło się rozwojem islamskiego radykalizmu.
W nocy z czwartku na piątek z amerykańskich niszczycieli wystrzelono 59 rakiet typu Tomahawk, których celem była baza wojsk Syryjskiej Armii Arabskiej koło miasta Homs. Atak spowodował śmierć sześciu osób i poważne zniszczenia infrastruktury lotniczej, a był on spowodowany wtorkowym atakiem chemicznym na miasto Chan Szajchun, choć nie przedstawiono jeszcze dowodów na udział w tym incydencie wojska wiernego rządowi prezydenta Baszara al-Assada.
Szefowa francuskich narodowców Marine Le Pen komentując to wydarzenie była wyraźnie zdziwiona postawą zleceniodawcy ataku, amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który wcześniej zapewniał, iż nie będzie interweniował w Syrii. Kandydatka na najwyższy urząd w państwie francuskim uważa przy tym, że wpierw powinno zakończyć się postępowanie wyjaśniające przyczyny ataku chemicznego, a dopiero później należy wyciągnąć w tej sprawie odpowiednie konsekwencje.
Le Pen twierdzi jednocześnie, że Trump próbuje odgrywać rolę „policjanta świata”, a jego zachowanie przypomina czasy brzemiennych w skutkach decyzji Stanów Zjednoczonych, których obecnym efektem jest chaos w Iraku i Libii pozwalający fundamentalistom islamskim i terrorystom na dalszy rozwój ich ugrupowań. Szefowa FN dodała, że inne państwa powinny szanować suwerenność Syrii.
Źródło: BFM TV