Bułgarscy nacjonaliści i delegacje z innych europejskich państw wzięły udział w kolejnej edycji „Marszu Łukowa”, który 18 lutego przeszedł ulicami Sofii. Organizatorzy znowu musieli zmagać się z utrudnieniami ze strony polityków, ponieważ burmistrz bułgarskiej stolicy kolejny raz chciał zakazać manifestacji.
Osoby chcące uczcić pamięć zamordowanego przez komunistów w 1943 r. gen. Hirsto Łukowa, zebrały się wieczorem w sobotę 18 lutego pod Narodowym Pałacem Kultury w Sofii. Ogółem na ulicach bułgarskiej stolicy pojawiło się kilkaset osób, a poza miejscowymi organizatorami z Bułgarskiego Związku Narodowego byli to nacjonaliści z Polski, Niemiec, Chorwacji, Węgier, Francji, Szwecji, Norwegii oraz Hiszpanii.
Po raz kolejny demonstrację chciały zablokować władze Sofii, na które naciskali dyplomaci z innych państw. Ostatecznie nacjonaliści musieli początkowo iść w małych oddzielnych grupach, ale ostatecznie w zwartym marszu dotarli pod dom gen. Łukowa, pod którym został on zabity przez komunistyczną partyzantkę. Organizatorzy zwracali uwagę na fakt, iż przeciwko manifestacji protestowały choćby środowiska „antyfaszystowskie” z Niemiec i Grecji, a lokalni aktywiści lewicy rozpowszechniali ulotki wzywające do walki z bułgarską policją, co nie przeszkadza już mediom i miejscowym politykom.
Podczas akcji podkreślano, iż bułgarski wojskowy był żarliwym patriotą, który w 1918 roku z garstką żołnierzy obronił przed Serbami znajdujące się przy zachodniej granicy miasto Kiustendił, a w latach 1935-1938 doprowadził do odgrodzenia się bułgarskiego wojska, choć zakazywał tego Traktat z Neuilly z 1919 roku.
Źródła: Marsz Łukowa / Heise.de.