Węgierski Ruch 64 Komitaty (Hatvannégy Vármegye Ifjúsági Mozgalom, HVIM) zorganizował w piątek 10 lipca demonstrację przeciwko przyjmowaniu uchodźców. Pod dworcem Keleti w Budapeszcie zebrało się kilkaset osób, a manifestacja odbyła się pod hasłem „Węgry nie są obozem dla uchodźców”, co jest związane z falą blisko 70 tys. osób, które od początku roku przekroczyły nielegalnie granicę węgiersko-serbską.
Przed manifestacją na dworcu pojawiło się ok. 100 nielegalnych imigrantów, którzy zostali skontrolowani przez policjantów i pouczeni o konieczności udania się przez nich do obozu dla uchodźców. Jeden z organizatorów manifestacji, Béla Incze, zapowiedział, że jego organizacja będzie stale działać w sprawie nielegalnych imigrantów, dopóki zjawisko to nie zostanie wyeliminowane. Nacjonaliści nie chcą bowiem widzieć hord uchodźców na ulicach Budapesztu, szczególnie jeśli są oni pozostawieni bez kontroli służb. HVIM opowiada się za trzymaniem imigrantów pod stałym nadzorem.
Radny Jobbiku i działacz HVIM Lénárd Dobrocsi podawał natomiast przykład swojego miasta Balassagyarmat, gdzie obóz dla uchodźców został zbudowany niedaleko szkoły podstawowej, a nielegalni imigranci są tam dużym utrudnieniem dla życia lokalnej społeczności. Stąd potrzebne są ostrzejsze przepisy prawne pozwalające na natychmiastowe odesłanie cudzoziemców do krajów ich pochodzenia.
Przewodniczący HVIM György Gyula Zagyva powiedział, że należy zrobić wszystko, aby Węgry nie stały się drugą Afryką. Odniósł się też do faktu zaistnienia kontrdemonstracji, namawiając jej uczestników do wyjazdu do Afryki, jeśli tak bardzo kochają przybyszy z tego kontynentu. Były poseł zapowiedział organizację kolejnych demonstracji w miejscach dotkniętych problemem najazdu uchodźców. Nacjonaliści chcą też zorganizować obronę granicy, pokazując jak problem można rozwiązać przy użyciu siły.
Źródło: Deres.tv.
Europejskie Nacjonalizmy 