Węgierscy nacjonaliści z Jobbiku, młodzieżówki tej partii oraz Ruchu 64 Komitaty, zorganizowali w poniedziałek w Budapeszcie spontaniczną demonstrację. Dotyczyła ona posyłania Węgrów z ukraińskiego Zakarpacia na front we wschodniej części Ukrainy. Manifestanci mieli ze sobą pochodnie, trumnę i transparent z napisem „Nie nasza wojna”.
Adrián Magvasi z HVIM powiedział zgromadzonym dziennikarzom, że forma manifestacji wydaje się szokująca, jednak odpowiada ona wydarzeniom na Ukrainie. Podkreślił, że mieszkańcy Węgier nie zdają sobie sprawy z faktu, iż ich rodacy z regionu Zakarpacia, są wykorzystywani w wojnie nie toczonej przez Ukrainę i Rosję, lecz w rozgrywce sił politycznych. Magvasi skrytykował politykę NATO i Europy Zachodniej, a także węgierski rząd, który nie robi wszystkiego ws. ochrony Węgrów z Zakarpacia. Porównał on obecną sytuację do wojny jugosłowiańskiej w latach 90 XX w., gdy Węgrzy zostali zmuszeniu do udziału w konflikcie, niezwiązanym z ich interesami.
Poseł István Szávay podkreślił, iż Jobbik zdecydował się zorganizować swoją akcję z dwóch powodów. Po pierwsze, jego kraj powinien pozostać neutralny wobec konfliktów niezwiązanych z członkami NATO, a po drugie, nie zgadza się z polityką zachodnich mocarstw, chcących dozbroić Ukraińców. Zdaniem Szávaya, zdumiewającym jest fakt, iż sojusz rządu Viktora Orbana i Węgierskiego Stowarzyszenia Kulturalnego Dolnych Karpat (KMKSZ), mówi o udziale Węgrów w walkach nie w ich interesie za wielkie osiągnięcie. Parlamentarzysta zauważył też, że szef KMKSZ, zasiadający w parlamencie Ukrainy, nie sprzeciwiał się udziałowi Węgrów w walkach na wschodzie kraju.
Źródła: